kędy hawiarze rudę dobywali, i przyszli na miejsce, gdzie kościół miał stać i w ziemię się miał zapaść. A to dla ogromnych grzechów górników, którzy djabłom dusze zapisywali, byle ich djabli do żył metalu wiedli.
— Toz to dobrze nie bardzo — mówił Sablik — zgniéwał sie Pan Bóg i z kościoła w łunie wyseł, a lemze jyno wyseł, djasek przileciał i kościół w ziem wepchnon. Trzi dni do pchał i trzi noce, bo sie kościół, hoć bez Boga, na ramieniak krzizów na dahu i na wiezy stawiał. Jaze go wepchnon. Ale zwony pod ziemiom zwoniom, bo hań kościół nie zmiérwiony, cały stoi, jaki béł. Jus go i odgrzébść prógowali, béli tacy Jawolcykowie z Cihego, bo hań śrybelne i złote sprzęty, kielichy, monstrancyje, ornaty ostały, ale sie dokopać nié mogli, tele dale do ziemie wjahał. Ale hań stoi, jaki beł, i zwony w nim na Janioł Pański zwoniom. Haj.
Więc chłopi idąc słuchali i słyszeli pod ziemią: din — don — din — don, a święta groza przenikała ich członki.
Nabożny Szymczyk z Ludzimierza klęknął i chciał pacierz zmówić, ale go obok kroczący Kułachów Pieter w ramię trącił:
— Wstańcie, kumotrze! Coz sie bedziecie modlić, kie hań Boga niéma! Nie słyseliście, jak ten stary Podhalan padał, ize w łunie wyseł?
Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/175
Ta strona została uwierzytelniona.