Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.

ogrzać, bo wicher od Wschodu na pogodę wiał i ziombił. Pośród mnóstwa migotliwych mgiełek stu barw niebieskich, szafirowych, złotych, szmaragdowych, bronzowych i srebrno­‑żółtych, jakoby przelatywał niezmiernie wartko i rwał się w strzępy jasno świecący sierp miesiąca na niebie niebiesko­‑szafirowem, pełnem niknących i odsłaniających się z pod szybkich mgiełek rubinowo i szafirowo­‑złotych zwiewnych gwiazd. Niebo całe grało muzyką barw, jak skrzypce wysoko strojne, na których nie ozwie się gruby ton, ale które jakoby płoną całe migocącemi, świetlistemi dźwiękami, wartką, śmigłą ręką mistrza dobywanemi. Dzwoniła w miesiąc i w gwiazdy przewiej obłoczna nieba rozścielona ponad skałami, kędy cisza wiekuista leżała w wichrze i wysokości.
Patrzał wgórę Janosik ległszy przy watrze i zwolna szerokim głosem zaśpiewał pieśń starą, którą rad w górach wysokich śpiewywał:

Pasał Jano dwa woły,
pasał Jano dwa woły, dwa woły,
u zelenej u hory,
u zelenej u hory.

Zaśli k‘niemu hajnicy
zaśli k‘niemu hajnicy, hajnicy,
swatojańscy zbójnicy,
swatojańscy zbójnicy.