Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.

Za obrazem zaś świętym, na szkle malowanym, tkwił bukiet ślubny pana młodego Nędzy, ojca Janosika, suchy i zapylony.
Uśmiechnęli się do siebie Nędzowie.
Ona jeszcze miała tę koszulę, w której do ślubu w Szaflarach jeździła, w skrzyni schowaną, cienką, jak listek, z szeroką kryzą i w cudny wzór delikatnych, smrekowych gałązek i lilij górskich haftowaną, i gorset miała schowany w złote róże na szafirowej materji haftowany i haftowany bogato biały, przezroczyście cienki rańtuch na ramiona i buty safjanowe czerwone. I schowane miała do limbowej skrzyni, gdzie się żaden owad nie zalęgnie, poszewki z zagłówków z cerkami, haftowane cudownie i pracowicie i cieńkie prześcieradła lniane i na dnie skrzyni pięć wojek korali bez ceny, które na święto kładła, a synowej darować chciała.
Ale nie lada to musiała być dziewka.
Z gazdowskiego rodu, Toporówna z Hrubego, albo Nowobilska sołtysianka, majętna, robotna, usłuchliwa, zdrowa i piękna. Wiele takich tęskno na Nędzów Gronik poglądało, lecz Janosik żenić się jeszcze nie chciał.
— Wiécie, mamo — mówił — wiater lekcejsy, kie nic nie niesie. Hojby jyno gałąź z olsyny, abo i pióro z ptaka niós, juz mu nie tak idzie. Ja jest taki, jako wiater...