Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.

Postawiła misę ogromną na stole w czarnej izbie, a wkrótce zasiadł Nędza i jego żona i czeladź, parobcy i dziewki, dokoła na ławie i stołkach. Była kluska gorąca z jarcanej mąki i po kęsi sperki. Zmówił pacierz Nędza, jako gazda i przeżegnał strawę i długiemi łyżkami drewnianemi pięknie rzniętemi, z ozdobnemi trzonki, wygarnowali kluskę pożywający, a do dołka wygniecionego łyżką na dnie misy dolewała gaździna wrzące dymiące się mleko raz po raz ze stojącego obok garnka i każdy na łyżkę go wraz z kluską nabierał.
Po południu zaś, kiedy statek znowu paść wypędzono, przyszły zaźreć na stryka i stryne Zubkosowe dziewki, Krystka i Jadwiga, i ich brat, Wojtuś, co z drzewa sturgował, z kozikiem.
Posiadali pod izbą, bo ciepło było, a roboty o ten czas w polu nijakiej, i poczęli rozmawiać, Wojtuś zaś kawałek drzewa lipowego miękkiego nalazłszy, zaraz zeń strugać począł.
Kształt rósł mu pod ręką.
Patrzał nań długą chwilę stryk Nędza, nie mieszając się do kobiecej rozmowy, która choroby studzelnicy, pomiędzy dziećmi grasującej, dotyczyła, a na którą trzeba było do trzeciego razu wytrzeć dziecku gardło liściem wierzbowym, z wierzby rosnącej nad rzeką i w to samo miejsce liść, skąd się go wzięło, odnieść nad rzekę, i zapytał: