to oni cie ta hnet obzalom. Podźmy, stara, do izby; zimno.
— A i wiecerzom trza przygotowić, bo sie hnet pastérze przyredykajom z pasieki z bydłem i owce przydom z regla.
Odeszli starzy Nędzowie, natomiast przyszedł Maciuś czeladnik ze skrzypcami i siadł nieopodal Jadwigi, w której się kochał, a na którą ledwo pozierać śmiał, bo była bogata, a on służył i młody był jeszcze bardzo.
— Maciek, co tys se ty myślis, kie gras? — zapytał go Wojtuś, powtarzając pytanie strykowe.
— Je cozbyk myślał? Gram i gram — odpowiedział Maciek.
— Krzesny ociec Sablik to se musi o starodawnyk casak myśleć, kie gra.
— A Krzyś z Olce o karcymie — zaśmiała się Krystka.
— Ja tak gram, jako słysem z ludzi — rzekł Maciek. — Ino we wiecór to sie mi lepsi gra, jako we dnie.
— Bo i las piékniéj we wiecór sumi — ozwała się Jadwiga.
— No piékniéj. Kie tak ciho na świecie, jako dziś je, to ci tak powiém, Wojtuś, ono samo w gęślak gra. Tak jako kieby ci cosi smycke wodziło.
Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/208
Ta strona została uwierzytelniona.