— No, jus i na tobie cas. Sesnaście ci mineno na Syćkik Świentyk. O te casy to ja jus spawała z hłopcyskami. Idź.
— No to pude... Przitrzim dzwiérze od sopy, coby nie zgrzipiały.
— Nie bój sie. Wiés, ka kołki?
— E cyk to raz hań strykowe siano wykładała?... Ale wiés co?
— Zje co?
— Coz ja mu powiem?
— Maćkowi?
— Haj.
— Je cozbyś do niego radziéła? Zawołaj: Maciek! — on sie obudzi, jak jesce nie śpi. A pote on ci sie ta o słowa pytał nie bedzie!
— E best!
I Jadwiga zaczęła chichotać.
— No idze idź — rzekła Krystka — bo widzem, co cie juz mgli...
— Cy tys ta juz dziéwcęta Zubkosowe posły spać? — ozwała się stara Nędzowa do męża na pościeli.
— Pewnie; cegozby siedziały? Ani nie wiem, wto ku nim hodzuje? A toby skoda béło, kieby taka młodość i uroda sama lezała.
— A, toby jus béł stokrotny grzyk taki dar marnić! — rzekła Nędzula. — To prawda.
— Haj — odpowiedział Nędza — mnie samemu case zal, co nié mamy dziéwki w doma, boby
Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/212
Ta strona została uwierzytelniona.