Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/214

Ta strona została uwierzytelniona.



Janosik chłopów w lasy popod Krzywaniem zwiódł i wgórę ku Krzywaniowi patrzał.
Krzywań zgóry na Liptów spozierał.
Wysoko w słońcu świecił jego łeb skalny, jak złoty.
On, jako sęp z rozszerzonemi skrzydłami ku Polsce się obrócił, grożąc jej krzywym dzióbem, jakoby zakroczył sobą Liptów i Orawę od Polski.
Piersią skalną spadł prostopadle ku dolinie Niefcyrke, Hruby Wierch go zastawił, jak mur.
Groźno, straszno jego łeb złoty, nad lasy widny, słońcem uwieńczony, ku Janosikowi pozierał.
Tak się Janosikowi Nędzy Litmanowskiemu z Nędzowego Gronika w Kościeliskach wydało, jakoby moc liptowskiego ojca Krywania wyzywał.
— Icie? — ukazał szczyt chmurny Sablikowi.
— Wysoko — odpowiedział Sablik.
— Wysoko... Tak jakoby sobom Luptów grodziéł...