Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/229

Ta strona została uwierzytelniona.

To lekkonogi Marduła jednem uderzeniem stopy gruby dyl w podłodze karczemnej złamał.
Naówczas chłopi słowaccy wybuchnęli ogromnym śmiechem zachwytu i poczęli wołać: jaaj! jaaj! Pri sam Bohu! Ajestie chlap, aj chlap!
Krzyś zaś grał, oczy jego ciemno­‑szafirowe o długich wołoskich rzęsach, szeroko otwarte, wodziły się za Mardułą, przymykając się, gdy Marduła zdumiewał, a ruch ręki wodzącej smyczek i palców przebierających po strunach był bezwiedny; również bezwiednie bił Krzyś takt obu stopami z piętą. Od czasu do czasu przy wyższym skoku, cudowniejszym ruchu, namiętniejszym rzucie Marduły, spoglądał na Gałajdę i uśmiechał się w porozumiałem uwielbieniu.