Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.

tu od jesieni jus do lata przesiedział!? Cy moze więcyl roków!?
— Lato — powtórzył starzec — owce w halak...
— W halak...
— Dziewieńdziesiont roków...
— Tu siedzicie?
— Haj.
Mardule się tak serce ścisnęło, że nie zważając na wstrętne ciało starca, za kolana go objął.
— Dziewieńdziesiont roków nie gadałek.
— Nic!?
— Nic.
— Ja myślał, zeście niemowa i głuhy!
— Ja był głuhy i niemowa, aleś ty mie pieśniami obudziéł... Ja sie słowa po słowie ucył... Jak dziecko...
— Boze jedyny!
— Haj. Ucyłek sie. Zrazu ja niémóg nic ozróźnić... Słysałek jyno głos... Alek nierozumiał nic... Takie usy były, jak ze zelaza... Pote słowo... Jedno... Drugie... Mąciło sie... A cosi sie mi zbacowało... Słowa sie mi zbacowały i świat... Las — drzewa... Słońce — jasno... Woda — płynie, sumi... Dziéwka — piékne, rumienne... Ciupaga — zbyrcy, rombie... Hala — owce, pies, juhasi, turnie... Tak sie mi zbacowało jedno po drugiém... Słowa i świat ... Bo ja dawno nie sły-