Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/251

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tu? — zapytał wystraszony burgrabia, którego Janosik za hajduka wziął.
— Nie błaktaj pyskem, jyno rób, jako ci kazujom! — krzyknął Janosik.
A gdy skopa do sali wprowadzono, Janosik przystąpił ku niemu, nożem zbójeckim gardziel mu na dywanie bagdaskim poderżnął i rzekł:
— Kaz kuhnia? Uwarzcie go w mléku, po juhasku. A hłopom woły, kielo trza. Coby miésa dość béło. I biédakowi, wendrownemu, dziadowi cisnąć. Jyno pić mało. Wto sie opije, pięć dwaścia toporzisk.
Tak nagle, tak niespodziewanie Janosik z tysiącem chłopów Hradek podszedł, że go wziął. Zajął Hradek i myślał co dalej uczynić.
Potem siadł Janosik na stolicy na środku rynku na znak władzy swej odprawować sądy. Po mieście i poza miasto wołać kazał, że kto ma jaką skargę, niech przyjdzie, a sprawiedliwość znajdzie.
Szli więc chłopi słowaccy z narzekaniem na madziarskich panów, a Janosik słuchał i w pamięci karbował karby, kto się zaś na nędzę żalił, sypać mu pieniądze zrabowane kazał.
Ale już po południu tego dnia na wozach nagwałt z Mikułasza wiezieni przyjechali żołnierze, pandury i hajducy węgierscy. Wypadł na nich Janosik, jak sokół łowny na jastrzębie. Jego ciupaga ze zberczącemi kółkami zdawała się być