Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/255

Ta strona została uwierzytelniona.

i godnie się wyprostował, a głowę wzniósł. Czuł się jako pomnik na cmentarzu honornych chłopów, którym ich synowie, wnuki i prawnuki w męstwie i dzielności dorównać pragną. I wspomniał w myśli owe tańce, kiedy on sam młodzieńcem będąc, koło około innych starców zataczał. I wspominał owe tańce, które tańczył w turniach, lub puszczach leśnych sam, siłą, krwią gorącą własną unoszony i wyrzucany w powietrze, gdy skakał wgórę i na nogach potężnych się kołysał z nadmiaru porywczej krzepkości.
Siwe, długie włosy z pod wąskoskrzelego kłabuka mu się rozwiały, raz po razu przez zęby wąskiemi wargami gwizdał i w takt dzikiej muzyki w miejscu nogi podźwigiwał, lekkie jeszcze i mocne, a na zmarszczoną jego, chudą, sępią, pełną bruzd głębokich twarz, blask bił i cień upadał.
Tak wyglądał, jak leśny bóg mordu i pogromu. Zapach krwi dochodził mu do nozdrzy.
On lubił walczyć, mordować, zabijać. On całe życie na walce i krwi przelewaniu spędził.
I może to był ostatni wielki jego taniec, taniec, jakiego w życiu nie widział i nigdy nie zobaczy. Potok jego życia jakoby w jezioro się rozlał, w staw szeroki; płomień jego życia łuną wybuchł olbrzymiego pożaru...
Prowadził Janosik koło, a dzikie świsty, hukania i wykrzyki zdawały się drzew wierzchołki,