Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/261

Ta strona została uwierzytelniona.

sze zdobił, bo był Siumny, i z którą go pochowano, bo mu była miłą za życia.
Siedział na ławie nieruchomy i patrzał na starego Nędzę.
Potem powoli, poważnie, wyciągnął ku niemu rękę.
Nikomu więcej nie dało się widzieć.
I znikł.
Zasępił się stary Nędza, ale poznał, że to nie był zły duch, bo strachu na niego nie puścił, gdy odszedł — był to pradziad jego, Juro. Pomilczał chwilę, poczem się ozwał:
— Matka!
— Zje co? — zapytała Nędzowa.
— Pokazał sie mi haw pradziadek, cok go jesce małym hłopce widował — Juro Siumny.
— Iście!? — zawołała Nędzowa z niepokojem.
— Na ozaist. Tagek go widział, jak haw tobie. Ręke ku mnie wyciągnon.
— Nie pedział ci nic?
— Nic.
Stara Nędzowa zwiesiła na pierś głowę, stary Nędza zaś westchnął ciężko.
Milczeli.
Mróz biały ogarnął obie dziewczyny, Wojtusia i Maćka; zęby im zadźwięczały.
Chwila uszła nim się ozwał cicho Wojtuś:
— Stryno, stryk Siumnego uźreli?
— No.