Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/266

Ta strona została uwierzytelniona.

Żyje li jeszcze?
Nic o niej nie wiedział. Trudno było z odwiedzinami i w odwiedziny po Spiżu i Liptowie chodzić, gdy na głowę cenę wywołano.
A z nieprzepartą mocą poczęła Janosika ciągnąć myśl.
Taka tęsknota mu objęła piersi, że aż mu serce mdlało.
Nigdy, nigdy się już nie wróciła taka noc, noc podobna.
Nigdy i nigdy...
Coś go rwało, jak strumień gałęź rwie, co na głąb w kotlinie upadłszy, krąży po niej, a prąd ją porywa, coraz bliżej, coraz bliżej koryta i spadu.
— Co mie to kusi? — myślał. — Co mie hań pozywa? Ono mie cosi woła...
A że popłoch paść musiał szeroko dookoła i chłopi byli zmęczeni, dał im Janosik w Hradku spoczynek, sam zaś z towarzyszami Gadeją, Mateją i Mocarnego Wojtkiem lasami popod Tatry, do leśniczówki pod Batyżowiecką Doliną ruszył.
Nad wieczorem było i już gwiazdy pierwsze wschodziły, gdy pod polanką w lesie, na której pobudowaną była leśniczówka, stanął. Potok szumiał, a ten szum poznał Janosik — wstrzymał krok, przymknął oczy i posłuchał chwilę. Tak jakby od tego szumu do szumu całe długie lata nie ubiegły...