Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/271

Ta strona została uwierzytelniona.

— Haj?
Z oczu Weronki spłynęły łzy.
— Cegoz places? Ja haw! — ozwał się Janosik wzruszony.
— A moja młodość — — gdzie? — wyrzekła przez te łzy Weronka.
Rozpłynęło się w piersi Janosikowe serce. Objął dziewczynę rękami, przygarnął ku sobie i po licu całować począł.
— Ja haw, Weronka, wyrtnonek sie — mówił.
Dziewczyna otarła łzy.
— Co tam wspominać — rzekła — jak miało być, tak się stało. Idziecie jutro? Dalej?
— A jakobyście fcieli?
Naówczas Weronka ujęła obie Janosikowe ręce w dłonie i rzekła:
— Pocóż pytać?
I szła cicha noc, a oni siedzieli na ławie pod izbą, w śródlesiu bezgranicznem, tajemnem, wysoko nad światem, dalecy życiu. I mówili. Aż Weronka śpiewać półgłosem po słowacku poczęła:

U zelenej rokyty
lezy Janik zabity.
Kto ho zabil? preczo zabil?
my nezname,
ale si ho my panenky
pohowame.