Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/279

Ta strona została uwierzytelniona.



Biegł Janosik wdół samotny w pustce myśląc:
— No to wej wiem, poco mie wołało. Fciało mi wej grób syna pokazać. Ludzie na świecie! Cyby ja sie béł kie nazdał, aj nazdał, ka mój syn? Abo ze béł? Ono se wej o cłeku myśli. Nie bój sie! Zawiedzie cie ka fce. Nie wiés, bez co usłuhnies. Ani co za głos taki? W sumieniu sie obzywa. Jako siwarnik w kosodrzewinie. Włade ma nad światem. Nie stois za nic. Raz cie grzmiotami popądzi, raz sie zaś znowa bedzie w tobie obzywać, jak ptasek...
Zbiegł Janosik, jak strumień wezbrany, do swych towarzyszy i zdziwił się, albowiem zdala ujrzał nie trzech chłopów, ale czterech, pod drzewami leżących przy obozowisku.
— Wtoz hań? — zawołał zdaleka.
— Bafija! — odpowiedzieli.
Głos ich tak brzmiał, że Janosika niepokój przeniknął; w kilku susach ogromnych zgóry na dół był przy nich.
— Co fce?
— Juz sytkiemu koniec — rzekł Bafija.