Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/284

Ta strona została uwierzytelniona.

— A ty co?
— Uwidzicie. Migem podpalujcie! Dokoła!
Trzej towarzysze Janosika skrzesali ogień i podpalili kosodrzewinę, on zaś stał między krzakami w pośrodku.
— Janosik, bo cie ogień ogarnie! — rzekł Gadeja.
Ale Janosik odpowiedział:
— Jesce cas! Pomału gore, dajcie mi ręce.
Dali mu ręce swoje i zdziwieni i nierozumiejący stali chłopi, aż Gadeja, patrząc w lico Janosika, ozwał się powoli:
— Jezus Maryja, Janosik! Coś ty namyślał? Śmierzć se fces zrobić!?
— Cafcie sie od ognia — rzekł Janosik. — Z rówienki...
Chłopi się cofnęli, on zaś mówił:
— Wy mnie słuhać musicie do końca! Zaprzysiengliście. Pokiel ja zyw, ja charnaś, a wyście sprości towarzisia. Pocie haw!
— Janosik! — ozwał się Gadeja błagalnie, w sercu niewiedzącem przeszyty.
Ale Janosik mówił:
— Hłopy! To nié mogło być, coby ja sie dał pobić. Jednej śmierzci, haj, ale więcél na calućkim świecie nikomu. Ani księciu, ani grafowi, ani biskupowi, ani królowi. Jaby sie miał du domu wrócić, cobyk sie pomiendzy ludzi hańbiéł iść, coby mi baby do ocy skakały ze zębami: