Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/287

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak.
— Tak.
— I my mu nie musieli przeskadzać, ba jesce ostatniom słuzbe przy nim odrobić. Béł hłop.
— Béł!
— Béł!
— Godnom se śmierzć zrobiéł... Sam...
— Nie bedzie drugiego takiego.
— Nié!
— Nigda!
— Ciupaga przy nim i syciek sprzęt.
— Dobrze.
— Popiół wiater ozniesie.
— Strasnom se zrobiéł śmierzć, nié móg ścierpieć!...
— Hańbić sie mu nie fciało. Nie bedzies cisem z pod wiérhu w piecu paléł, bo go nie zwleces.
— Nié.
— Nié.
— Wane sie pomodlić.
Klękli w ciemności gąszczu, wpośród czarnych smreków konarami obitych do ziemi i głazów leśnych i modlili się, jak umieli, aż Gadeja, najstarszy wiekiem, rzekł:
— Podźmy, hłopcy, w Polskom. Co haw robić dłuzy? Janosik sie pominon.
— Na zawdy.
— Skońcéł sie.
— Amen.