Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/289

Ta strona została uwierzytelniona.



Mgły zawaliły świat. Mgły jesienne, grube, ponure, w których najbliższe drzewa, najbliższe domy nikły niewidzialne. Góry i dolina utonęły w pomroku, słońce zczezło w nim, zda się na wieczność.
Wrota od obory okolicznej skrzypnęły, psy wszczęły hałas, ale ucichły.
— Wtorysi znajomy hłop idzie — rzekł stary Nędza do żony, która koszulę męską cienką igłą ślicznie haftowała.
Trzej towarzysze Janosikowi, Gadeja, Mateja i Mocarny, czarni od trudu skał, stanęli u progu sieni, u drzwi pół uchylonych, jak to u gazdy, gdzie czeladzi wiele i ten i ów ze sprawą przychodzi.
— Idź ty piérsy — rzekli Mateja i Mocarny do Gadei, którego Janosik najwięcej lubił i cenił i którego starzy Nędzowie najwięcej pośród nich radzi widzieli.
Wstąpił Gadeja pierwszy w sień, wysoki próg przekraczając i głowę pod ocapem chyląc, otwarł drzwi od białej izby świętalnej i wchodząc rzekł: