Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/295

Ta strona została uwierzytelniona.

przytuliła śliczną młodą twarz do Maćkowego ramienia i szepnęła:
— Wiés, Maciuś, taka mie lubość, a mgłość obujena, co ani myśléć, ani iść nié mogem. O mój słodki! Sama nie wiem, cy mi barzyj Janosika brata luto, cyk barzyj tobie zakohała?
Przegięła mu się na ręce, którą ją objął, wtył, piersi jej bryznęły z pod gorsetu i białej koszuli ku górze, biodra zmiękły i krasne drobne usta z białemi drobnemi zębami rozchyliły się.
Poszły dziewczyny do domu swego, Jadwiga siadła za warsztatem, na którym tkała płótno piękne i cieńkie, Krystka zaś rozciągała na podłodze biało umytej śliczną ciemno­‑niebieską w biały deseń ozdobnie tłoczoną spódnicę, którą wprzód utacała dokładnie wałem drzewianym. Maciek siadł na niski stołek trójnożny i brząkał palcem po strunach.
— Jus nie beemy bratowi Janosikowi śpiéwować — rzekła Krystka.
— O bo nié.
— Skońcéły sie jus jego nuty.
— Na wiecność.
— Nie bedzie jus nic namyślował.
— Ani mu hań wiater nie zasumi: pod jaworkem, pod zelenym...
Krystka i Jadwiga zaprzestały roboty, warsztat ustał warczeć, Jadwiga rozłożyła spódnicę