Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.

knął. — I pamięć twoja nie zaginie! I król nagrodzi!
— Ja o nadgrode nie stojem — odpowiedział Janosik. — Mam swojego dość, jesce zwyse. Ba tu o inom rzec idzie. O prawo. Ja haw za śtyry roki hłopskiego prawa broniéł, i królewskie prawo jest.
— Bo na kigoz by djabła, aj djabła, sytko wysło, jakby świat na gazdak nie stał! — zauważył adoracyjnie Krzyś.
— Jeden ma mało, drugi duzo — rzekł Mocarny.
— Ale kieś na swojém, to twoje — Mateja.
— Ludzie sie majom trzymać. Bo dziś tobie, jutro mnie — rzekł Gadeja.
— Dzisiok bryje na pomyje, a jutro je sam wypije! — przyśpiewał Krzyś.
— A i to rzec — odezwał się Sablik — coby ludzie ku sobie w równości béli, jeden drugiego godny.
Lecz Janosik, który myślał, przerwał mowy wstając i mówiąc:
— U mnie krótko. Jutro, lem świt, idziemé na Śwedów. Niek ig bedzie, kielo fce. A dziś, kie mamy gościa, a i jesce ig biskupiom miéłość, niek haw bedzie wesoło! Dorućcie na watre!
A gdy watra płomieniem dachu sięgać jęła, a wino złote, woniejące, z piwnicy pana Pongracza, pana na Mikułaszu Luptowskim, potokami