Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.

składak z tórbki i wyrznon mu we śnie ziobro. Ale to béło straśnie brzydźkie i masne, tozto prasnon na brzyzek, coby oskło.
Djascy nadali psa. Zakradła sie kanalija, łap ziobro i w uciekaca ś nim do dźwiérzy Raju.
Paniezus łap kija i daléj za nim.
Ale pies wartki, a Paniezus stary, i niémóg go doleciéć i hycić, coby mu ziobro wydar.
Lecom, lecom, jaze przilatujom do dźwiérzy Raju, a pies juz béł we dźwiérzak.
Toz to Paniezus telo ścignon, co wartko dźwiérze kopnon.
Dźwiérze sie na zaworke zaparły, ucieny psu ogon, ale pies uciók, haj.
I dobrze nie bardzo, co Paniezus nie robi, wzion ten ogon pote, obeźrał, zgniéwał sie i pedział tak:
Cekaj jyno ty! Ja ci i tak pokazem, zek cosi kajsi wart!
Tozto zgniéwał sie, łapił ogon i z tego ogona stworzéł babe, haj!
Śmiał się ksiądz biskup Pstrokoński, pijąc wino wśród zbójów leśnych.
Zaś Krzyś, który był wielki zbereźnik, tak opowiadać począł:
— Nastały raz straśnie złe roki. Nic róść nie kciało i głód béł wielgi wsędy! Jaze béło dwók kumotrów i jeden drugiemu tak pada:
Wiécie co, kumotrze, ja mam jarzec, a wy