— Wto na piékniejsej kobyle przyjedzie jarzec kosić, to jego.
Hłop przistał; co miał robić.
Zaseł du domu, łeb zwiesił, bo jakoż to djabła kobyłom przebrać, kie ani konia w stajni nie było.
Baba jego smutek uźrała, ospytuje sie, cegoby taki smutny być miał.
Tak i tak — hłop jej powiada. A baba na to:
O dajze pokój, dajze pokój! Zej do jutra sie jesce nieraz namyślimé. Mamy cas.
No i co sie nie stało.
Raniućko, lemze świt, jehał djasek kosić jarzec na kobyle siwej, talarkowatej, co kwiatek, to béł na niej iny.
Hłop se ta zaś jyno wyjehał na gołej babie.
Jaz go djabeł uźrał i zdaleka już wołał:
Bier jarzec! Koś jarzec! Twój jarzec!
Bo ona, ta hłopowa kobyła, beła śmyśna.
Tam, ka miała mieć grzywe, to miała ogon, a ka miała mieć ogon, to miała grzywe. Haj.
Ksiądz biskup Pstrokoński, opat tyniecki, który Jana Kazimierza do kraju z ucieczki sprowadzać i kraj od Szwedów ratować pragnął, tak się śmiał, aż złocistem winem pana Pongracza szaty pokropił.
Jeszcze mu, gdy już spać miał na futrach zrabowanych lec, odmówił Mateja „ojczenasz góral-
Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/48
Ta strona została uwierzytelniona.