Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

béli? Kie djabła Panbóg stworzéł, to se zaraz poméśleć musiał: stworzem i grzyhy, bo po cozbyk djabła stwarzał? Kogo Panbóg stworzy, to go nieumorzy — padajom. Miéjcie dobrom noc.
I poszła za ścianę.
Zawinął się ksiądz biskup we futro. Jakże mu dziwnie było... W obcem miejscu, w dziczy, pośrodku lasów ogromnych, wśród nietylko obcych ludzi, ale zbójów, wilków i niedźwiedzi... Groźne, potężne chłopy chrapały pozawijane w kożuchy, dery, futra porabowane i makaty wokoło niego. Dym z watry gryzł w oczy, piekł żar w jeden bok, gdy w drugi noc mroziła. Jakże daleko była wygodna cela klasztorna w Tyńcu, gdzie chłopak służebny drew do pieca dokładał, a łoże spokojne i wygodne było.
Ale oto jutro miał być dzień wielki... Miał król polski przez chłopów być wprowadzony w granice swego kraju...
Ach! — myślał ksiądz biskup Pstrokoński w drzemotę zapadając. — Zali jeszcze kiedy chłopi polscy większego, niźli ten i srożej i przez większych nieprzyjaciół wygnanego z królestwa swego króla na rękach swoich nazad do kraju nie wniosą? Zali nie przyjdzie czas, kiedy tak sroga opresja spadnie na Rzeczpospolitą, iż stan szlachecki nie starczy na jej obronę, ale ile rąk mocnych w niej, tylu do zbawienia swego potrzebować będzie? Zali w srogim terminie