Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

Wschodowi, tem śniegi były mniejsze, a twardsze, tak, że co pod Babią Górą po kolana zapadać trzeba było, to poza wytok Jaworowej Doliny raczej trza było raki żelazne pod kapce przyprawiać, bo się ślizgały. Gdy też Janosikowi Gadeja i Mateja wieści donieśli, iż Szwedzi, o przekradaniu się króla powiadomieni, w wąwozie nań pod Magórą Spiską czatować mieli, w mig Janosik plan walki powziął, a siła się już chłopów ku niemu po drodze przyłączyła. Cicho, jak żbiki, szli szpiegowie Janosika za rajtarami i szwedzką piechotą, a nim Szwedzi do wąwozu dotarli, już po obu stronach jego w lesie kilkuset chłopów na śniegach leżało.
Głazy olbrzymie na rozkaz Janosika ze zmarzłego gruntu chłopi nadludzkiemi swemi siłami powydobywali i czekali przy nich nad uboczami, prawie nie pokrytemi śniegiem.
Czekali od rana, ale zimna nie czuli, tyle w nich było żądzy tej okropnej, śmiertelnej, zbójeckiej psoty, jaką wyrządzić mieli. Każdy przy głazie leżał i patrzał pomiędzy drzewa wdół.
Wtem zabiły im serca: naprzód ze dwustu rajtarów z oficerami, potem paręset piechoty poczęło w wąwóz wkraczać.
Szli, niczego nie podejrzewając. I zaczaili się za zakrętem na króla, sparci w gromadę.
Co za piekielna uciecha! Zasadzka na tego, co sam zasadzkę urządza! Chłopi byliby rżeli