— Janosik Nędza Litmanowski z Polan!
— Dawaj go sam! — krzyknął król.
A biskup Gębicki zawołał:
— Chłopi! Król przed wami stoi!
Naówczas poczęli górale odkrywać głowy z czap wełnianych, kołpaków baranich i kapeluszy sukiennych, które się od tłuszczu zakrzepłego nieświadomemu oku jako skórzane wydawały. Wielu w uniesieniu przypadło do rąk i butów królewskich.
— Gdzież wasz wódz? Gdzież ów Janosik? — pytał Jan Kazimierz.
Wystąpił Nędza naprzód. Cały krwawy, od czapy po kerpce; z czerwonej ciupagi po toporzysku krew mu ciekła.
— Aleś to widzę z jatki przyszedł, rzeźniku! — zawołał wesoło król, jako był prędko skory do śmiechów.
Janosik czapką króla pozdrowił, nazad ją na głowę wdział, wsparł się na ciupadze i ręką w bok i rzekł:
— Jedźcie, panie królu, na gazdowstwo wase!
— Człeku! Czapę ze łba! Do króla mówisz! — krzyknął biskup krakowski.
A któryś ze szlachty z orszaku wzburzonym głosem wrzasnął:
— Na kolana! Cham!
Z piorunami gniewu w oczach zwrócił się Jan
Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/67
Ta strona została uwierzytelniona.