Kazimierz za siebie, ale nim usta otworzyć zdołał, pogardliwie, a wyniośle Janosik odpowiedział:
— My oba do sie i w capkak mozemy radzić, bo my na przodku. A klękać to mie jyno przed Pane Boge ucyli w kościele.
Nie śmiał się nikt nic ozwać na gniew królewski, na twarzy Janowi Kazimierzowi widny, ksiądz biskup Gębicki zaś, aby zło zażegnać, rzekł:
— Nim w Krakowie na Wawelu „Te Deum“ zaśpiewamy, tu „Ciebie Panie chwalimy“ zaśpiewajmy, a wy, chłopi, ziemskiemu swemu panu drogę przez trupy szwedzkie rozgrodźcie!
Wzięli się chłopi do roboty, Jan Kazimierz zaś Janosika pytał:
— Jakiej nagrody chcesz?
— Janosik myślał chwilę, snać namyślał się, potem rzekł:
— Wytnijcie, królu, tego, co mi klękać przed wami kazował, w pysk.
— Może i to być! — zawołał wybuchając nieopatrznym śmiechem król. — A więcej czego chcesz?
— Nic — odpowiedział Janosik. — Ja wam pomóg, jak gazda gaździe. Wracajcie sie na gazdowstwo swoje.
Śmiał się król.
— Jakby ci trza było, Janosiku, z Krakowa z chorągwiami pancernemi pod Tatry przyjadę!
Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/68
Ta strona została uwierzytelniona.