Ta strona została uwierzytelniona.
Janosik, obok Sablik stary na ławie siedząc pogwizdywał.
Obaj patrzyli przed siebie wgórę na Tatry, gdzie słońce zachodziło, czerwono‑fioletowe i chmurne.
Gdy oczy ich tam w przestrzeni, nad wierchami zeszły się i dusze zrozumiały — wydobył stary Sablik z rękawa od czuchy gęśliki i grać począł.
Grał stare odwieczne nuty, jakie strzelcy i zbójnicy niegdyś tam, w praczasie grywali.
A gdy jedna i druga godzina minęła i na niebie już wśród chmur gwiazdy świecić zaczęły, ozwał się Janosik do towarzyszy:
— Hłopcy, pudziemé na wojne...