Strona:Kazimierz Rosinkiewicz - Inspektor Mruczek.djvu/26

Ta strona została uwierzytelniona.

20

Koło bufetu ścisk. Dziewczątka tłoczą się i wszystkie wyciągają naraz ręce do góry, jakby to nie można trochę poczekać. Te, które zdobyły swój kąsek, odchodzą na bok i spożywając żwawo, opowiadają sobie różne zabawne rzeczy. Hałas wielki; na buziakach masło, resztki sera i okruszki chleba.
Dawniej ta i owa zapraszała mnie do swego śniadania, podsuwając pod nos kruszynkę chleba lub bułki. Patrzajcie, jakie mądre! Szynkę to same zjadały, a mnie dawały bułkę. Ale potem nauczyłem je, odwracając się z pogardą ogonkiem do podobnych przysmaków, że takich głupich żartów nie lubię. Odtąd zaprzestały mnie karmić.
Po pierwszym dzwonku poszedłem do piątej. Dziewczątka już się zbierały, ale jeszcze nie siadały do ławek. Naraz, patrzę, grupka osób zebrała się koło okna i czyta coś ciekawego.
Podchodzę... To Zośka pokazywała koleżankom swą najnowszą zdobycz:

„Miej serce i patrzaj w serce“.

Potem nagle, odczytawszy moje zdanie, wszystkie naraz wybuchnęły pustym śmiechem, Ela zaś, ujrzawszy mnie nadchodzącego, zawołała zdaleka:
— Cóżeś ty tu napisał, Mruczku, inspektorze Mruczku!...
— Jakto: co?! Mrr?...
— Gdzież kto widział pisać „mów“ przez „u“, „f“!
— Cicho bądź! — odrzekłem nieco zagniewany. — Ty się na tem znasz, jak koza na pieprzu. Tak się dziś pisze według najnowszej pisowni, rozumiesz?!
Ela, która się zawsze wszystkiego boi, nastraszyła się, że nie zna najnowszej pisowni, i umilkła, ja zaś dorzuciłem wyniośle:
— Muszę pójść do drugiej klasy i posłuchać, jak was tam uczą nowej pisowni!
Rzekłszy to, opuściłem piątą i poszedłem do drugiej, po drodze jednak zajrzałem do wstępnej.
Tutaj panował największy hałas. Bawiono się w łapankę. Dziewczątka i chłopcy uczą się tu razem i razem dokazują. Mały Leszek Bielski jest faworytem całej klasy. Chłopcy co chwila burzą mu bujne kasztanowate włosy, dziewczątka zaś biorą go w obronę i nie dają. Co która go złapie, to zaraz musi pocałować. On jednak, zamiast podziękować, albo się od-