Strona:Kazimierz Rosinkiewicz - Inspektor Mruczek.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

24

Poszedłem znowu do piątej, bo byłem ciekaw, co na to wszystko Dada powie.
Tańczyła właśnie z wielkiej radości po klasie, chwytając co chwila kogoś innego w ramiona. Niebardzo myśląc o tem, co czyni, porwała także do walca Misię Zawiszankę, tę dziewczynkę, którą nam w nocy obdartą i wygłodniałą przywiozła nieboszczka pani Miłowiczowa.
Ale Zawiszanka, niezgrabna i ciężka w ruchach, oparła się, a nawet odtrąciła nieznacznie Dadę. Ta na sekundę przystanęła i rzuciła z pogardą:
— Przepraszam, zapomniałam, żeś ty niepiśmienna. Walczyk, to nie chłopski taniec.
Skoczyła ku Eli, porwała ją i tańczyła dalej.
Misia, która jeszcze przed chwilą śmiała się wesoło, bo na poprzedniej godzinie dostała z algebry piątkę, po słowach Dady zaczerwieniła się najpierw, potem zbladła jak ściana, strzeliła zezem na boki, wreszcie podniosła lewą rękę do ust i poczęła ogryzać paznogcie.
W chwilę potem zadzwoniono i do klasy weszła chuda pani, która uczy o zwierzętach i motylach. Ja umieściłem się, jak zwykle, u Dady w zarękawku.
Pani rozejrzała się po klasie i zawołała:
— Zawiszanka!
Misia wstała, trzymając wciąż jeszcze lewą rękę przy ustach i zezując zukosa.
— Opisz mi, jak wygląda chrabąszcz majowy.
Misia milczy.
— No cóż? Nie uczyłaś się?
Misia pozieleniała i milczy dalej uporczywie.
— Uspokój się, pomyśl i mów. Przecież ty jesteś ze wsi i nieraz musiałaś widzieć chrabąszcza w maju. Tyle ich miałaś po drzewach. Co? — nie? Powiedz, jaki te chrabąszcze mają odwłok, jaki pancerz, jakie skrzydełka, ile mają nóżek, ile wąsików...
Zawiszanka, usłyszawszy o swem pochodzeniu ze wsi, spochmurniała jeszcze więcej.
— No cóż... Powiesz choć jedno słowo? Widziałaś kiedy chrabąszcza, czy nie?
Misia nic.