Strona:Kazimierz Rosinkiewicz - Inspektor Mruczek.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.

cych ludzi udawać. Poszła nawet do panny Kloci i zapytała, czy to prawda.
Panna Klocia wytłumaczyła jej, że tak jest istotnie. Ale nie trzeba się tem martwić, bo prawdziwy święty Mikołaj bardzo kochał małe dzieci, cieszył się ich wesołością i patrząc dziś na nie z nieba, raduje się, gdy je widzi dobre, grzeczne i pracowite. Na tę pamiątkę starsi urządzają dla dziatwy przebranego świętego Mikołaja, tak jak się urządza na Boże Narodzenie w teatrze „Jasełka“.
Lila podziękowała za wyjaśnienie i przyrzekła, że będzie zawsze grzeczna i pracowita, przebranego zaś świętego Mikołaja uważać będzie odtąd za przyjaciela dzieci, którego bać się nie trzeba, tylko z nim razem cieszyć się i radować.
W piątej mówiono o świętym Mikołaju inaczej. Głównie zajmowano się programem wieczoru i sukienkami.
— Ja będę w niebieskiej.
— A ja w kremowej.
— A ja w popielatej. Muszę mieć włosy zapiekane, bo mi z tem do twarzy.
Na to Dada:
— Tylko wiecie co?... Z naszego wieczoru musi ktoś napisać sprawozdanie do dzienników. Ja koniecznie chcę raz widzieć, jak wygląda wydrukowane moje nazwisko... Niech wszyscy czytają! Przecież będę występowała na scenie.
— Dobrze, ale kto napisze?...
— Musimy kogoś znaleźć.
Wskoczyłem Dadzie na kolana.
— Ot, jeżeli już nikogo innego nie będzie, to... to poprosimy naszego Mruczka!... a jakże — poprosimy.
Potem ujęła mnie za skórkę pod szyją, potrząsnęła moją głową zamaszyście i zawołała:
— Co, Mruczuś, będziesz naszym recenzentem, prawda, że będziesz?
— Miau! — odrzekłem prędko, aby mię tylko wypuściła ze swych ludzkich uścisków.
— Słyszeliście! — zawołała Dada — odpowiedział, że będzie!