— O, za pozwoleniem! — odrzekłem — mój ogonek nie do takich celów!
I urażony nieco wszedłem za kulisy.
Tu Misia Zawiszanka kręciła się z grubym zeszytem w ręce. Miała ona „podpowiadać“, gdyby ktoś zapomniał roli. Była bardzo przejęta swem zadaniem i już nie myślała o płaczu.
Komedyjka trwała długo i wypadła dość licho. To też postanowiłem napisać w sprawozdaniu:
„Artyści wywiązali się ze swych ról wybornie, prześlicznie, cudownie, niezrównanie, prawdziwie po kociemu. Miaukali, jakby byli urodzonemi kotkami, za co publiczność nagrodziła ich burzą oklasków.“
Wiedziałem jak pisać, bo często wieczorami czytam ze swoją panią dzienniki, na których siadam z przyjemnością.
Sądzę tedy, że takie sprawozdanie wystarczy i nikt z grających nie będzie miał do mnie żalu. Wychodzę bowiem z zasady, że w szkole trzeba dzieciom dawać same piątki, tym zaś dzieciom, co grają na scenach, same kadzidła i pomadki. Czyżbyście byli innego zdania?... (Trzy kropki).
Po komedyjce Tola Lubiczówna grała na fortepianie. Uderzała tak mocno w klawisze, że aż się podłoga trzęsła i ściany papierowe dygotały.
Postanowiłem napisać:
„Panna Tola tak się cudownie złościła na fortepianie, że aż włosy stawały na grzbiecie. Dziwne, że nie połamała klawiszy. Publiczność chrząkała z wielkiego zadowolenia. A nasz doktor szkolny przecierał raz wraz okulary. Wszystkie ptaszki na głowach pań wtulały dzióbki ze strachu w kapelusze. Ja jednak wcale się nie bałem. Publiczność nagrodziła pannę Tolę burzą oklasków. Żałuję mocno, że na zakończenie, to jest na »bis«, nie zagrała nam znakomita pianistka największej opery, na jaką ludzkość dotąd się zdobyła, opery prawdziwie narodowej, opery pod tytułem: „Wlazł kotek na płotek i mruga...“
Chyba za takie sprawozdanie Tola gniewać się nie będzie?
Teraz przyszła kolej na Elę Sobczyńską, tę która się zawsze wszystkiego boi. Zrobiło mi się żal biednego dziewczątka, które wychodząc na scenę, zaszczękało ząbkami i przeżegnało się pośpiesznie. Aby więc dodać jej ducha, wszedłem za nią na podniesienie.
Strona:Kazimierz Rosinkiewicz - Inspektor Mruczek.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.