Strona:Kazimierz Rosinkiewicz - Inspektor Mruczek.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.

do tanów, wszedł z wielką torbą św. Mikołaj, stuknął sękatym kijem w podłogę i porozdzielał między grzeczne dzieci cukierki, migdały, orzechy i pierniki, przemawiając do niektórych dziewczątek to serdecznie, to dowcipnie.
Wszyscy po głosie odrazu poznali, że św. Mikołajem jest panna Jadzia, ale że ona codziennie nosi w swem życiu jakąś świętość, nikt się nie dziwił, że ją wybrano za patrona maleńkiej dziatwy. Po tych cukierkach i piernikach dużo było radości wśród najmniejszych, które wciąż podskakiwały i plaskały w ręce, przytrzymując łakocie ustami.
Niebawem towarzystwo rozdzieliło się na dwie połowy. Mniejsze dziewczątka poszły do sali fizycznej, starsze zostały w gimnastycznej. Tola usiadła do fortepianu i znowu z wrodzoną zajadłością uderzyła w klawisze wesołego walca. Starsze towarzystwo pobrało się w pary i poczęło krążyć w takt muzyki, mniejsze zaś podskakiwało w dalszym ciągu wedle przyrodzonego programu. Leszek porwał Dziunię Leską za rękę i przy tonach skocznego walca tańczył z nią zamaszystego mazura, ciągnąc Dziunię za sobą jak wózek i wrzeszcząc co sił starczyło: „Anawa, dziś, dziś, dziś!“
Ale to nic. Ja sam, gdy byłem mały, wyprawiałem przeróżne wesołe i zabawne skoki, więc się ludziom nie dziwię.
Może w godzinę potem, gdy małe towarzystwo poszło ze swemi mamusiami spać do domu, na głównej sali dobrały się cztery pary i zatańczyły naokaz lansjera. Teraz dopiero Dada pokazała, co umie. Przeginała się wdzięcznie, kiwała główką w prawo i w lewo i błyskała białemi ząbkami. Za partnera miała swego ciotecznego brata, jednorocznego ochotnika piątego pułku ułanów, który przy każdym ukłonie brząkał ostrogami i strzelał ostro cholewkami swych lakierowanych bucików.
We drzwiach korytarzowych stał Stefan i wraz z Franią przyglądał się zabawie. Był rozpromieniony i zapuszczonemi w kieszeń palcami grzebał w grubej warstwicy okrągłych pieniążków, jakby przesypywał piasek.


VII.

W ciągu ostatnich kilku tygodni nie pisałem swego pamiętnika, bo mi się nie chciało.