Mecenas ruszył ramionami.
Ja zwarłem powieki i milczałem. Gdzie jest list — wiem! Na pewno wiem, ale nie powiem. Jeżeli mojej pani milsza papuga niż Mruczek, dobrze! — niech papuga mówi, a raczej... niech gada, bo ona ani mówić, ani myśleć nie umie — i dlatego taka jest kochana... (Trzy kropki).
— No to co? — ozwała się w tej chwili Dola.
Spojrzałem na klatkę.
Szkarada przysunęła się do drutów i czyściła na nich swój gruby zakrzywiony dziób.
Znowu dłuższy czas nie pisałem, bo mi się nie chciało. Zdobyłem jednak w tym czasie nowe spostrzeżenie, które przecież coś jest warte. Oto aby mieć ochotę do pisania, nietylko trzeba cieszyć się pełnym żołądkiem, ale — i to może ważniejsze — nie trzeba mieć papugi przy swoim boku. Wierzajcie, spostrzeżenie to głębszej jest natury, niżeli wam się na pierwszy rzut oka wydaje... (Trzy kropki).
Jak odrazu przewidywałem, sympatyczna moja Dola zajęła rzeczywiście pierwsze miejsce w domu, ja zaś zszedłem na plan drugi.
Pani coraz częściej rozmawia z nią, coraz gorliwiej dba o jej wygody i zachcianki. Papuga nauczyła się kilku nowych wyrażeń, naprzykład: „Hej, hej“... „Cukru daj“, „Chodźmy spać“... Gdyby na tem się skończyło jej wykształcenie, nie miałbym nic przeciw temu, bo ostatecznie co mnie obchodzą jakieś tam niedorzeczne powtarzania ludzkich dźwięków; tymczasem ten potwór zaczyna już i mnie naśladować, powtarzając czasem bezmyślnie: „Miau, miau“, albo „Mrrr!“
To już oburza moją dumę do żywego. Gdybym się nie bał potężnego jej dzióba, zarazbym kark jej ukręcił.
Ale nawet i dzieci, zwłaszcza ze wstępnej, niemal podczas każdej przerwy podkradają się pod drzwi pani pokoju i starają się bodaj na chwilkę zabawić oczy zielonemi piórkami „kochanej papuzi“... O Mruczku rzadko kto już myśli — wyszedł z mody!
Żeby przynajmniej w tych słowach panny Doli kryła się jakaś myśl, jakieś pragnienie, lub przeczenie. Gdzie tam. Jej wszystko jedno. Na