na posiedzenie, bo byłem ciekaw, co się stanie z Misią. W czasie takich obrad najczęściej przesiaduję na piecu, bo mi stamtąd najlepiej patrzeć na ludzi, jak na poważnego inspektora przystało. Po drodze, skacząc na piec, uważam, żeby tylnemi łapami nie przewrócić globusu; dotknąłem go tylko końcem ogonka tak nieznacznie, że nawet się nie zachybotał. Doprawdy, nie wiem, poco ta mała ziemia stoi właśnie w tem miejscu, jakby to nie można schować jej do szafy i oszczędzić mi karkołomnych skoków.
Pani zadzwoniła i rozpoczęła posiedzenie. Były tam najpierw omawiane różne sprawy, które nic mnie nie obchodziły, więc też, aby się nie nudzić, oba buziaki starannie wymyłem sobie łapką. Dopiero pod koniec narad opowiedziała pani całą historję tajemniczego zniknięcia nader ważnego listu, od którego dobro szkoły w znacznym zależało stopniu, nadmieniła o swych podejrzeniach co do udziału w tej sprawie stryja pana Romana Miłowicza i wreszcie przedstawiła ze wszystkiemi szczegółami wielce podejrzane zachowanie się Misi. Przemówienie skończyła następującemi słowy:
— Nie mam żadnych wątpliwości, że Misia buszowała mi po biurku: zostawiłam klucze na górze, a zastałam je uczepione do wysuwki. Papiery i listy były porozsuwane. Najwidoczniej przeglądała je i w pośpiechu nie zauważyła, jak były poukładane... Misia Zawiszanka jest dzieckiem krnąbrnem i upartem. Gdy się zatnie, niesposób wydobyć z niej jednego dźwięku. Takie postępowanie demoralizuje inne dziewczątka i uczy je złych narowów. Oddawna zauważyłam, że właściwie nasza szkoła nie jest dla niej miejscem stosownem, jeżeli jednak mimo wszystko trzymałam ją u siebie, a nawet karmiłam i odziewałam własnym kosztem, to tylko ze względu na pamięć o zacnej staruszce, ś. p. pani Miłowiczowej, która naszą szkołę szczególniejszą zawsze otaczała opieką. Widzicie jednak państwo sami, że nie należy posuwać się za daleko w uczuciowości. Póki na Misi nie ciążyły żadne podejrzenia, mogłam patrzeć przez palce na jej upór, na jej krnąbrne zachowanie się, a nawet broniłam jej niejednokrotnie na posiedzeniach rady pedagogicznej, jak to państwo zapewne przypominacie sobie, — obecnie jednak nie widzę powodu patrzeć dalej pobłażliwym wzrokiem na jej grube przywary, zaś jej zachowanie się dzisiejsze zniewala mnie zapytać, czy szanowna rada uważa za właściwe zatrzymać ją
Strona:Kazimierz Rosinkiewicz - Inspektor Mruczek.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.