fotel z wielkim łoskotem upadł na podłogę, nie doznałem żadnej niemiłej przygody.
We drzwiach ukazała się moja pani i uspokoiła radę:
— Ach, nic się nie stało, nic. To tylko Mruczek przewrócił fotel.
A teraz posłuchajcie, dlaczego to uczyniłem i co z tego wynikło.
Fotel ten, na którym pani przełożona od lat dwunastu codziennie przed biurkiem siadywała, był wyplatany paskami szorstkiej bambusowej trzciny. Ponieważ na tej trzcinie pani dłuższy czas niszczyła sobie suknię, postanowiła zatem sprawić materacyk i przywołała w tym celu nawet tapicera, który wziął miarę. Ale że opieszały rzemieślnik zwlekał z wykonaniem polecenia, pani wyszukała w szafie starą rachunkową księgę o miękkiej i podatnej tekturze, i złożyła ją jako chwilowy materacyk na fotelu. Gdy atoli mijały tygodnie, a tapicer nie przynosił poduszeczki, pani przyzwyczaiła się do książki, jakby ta była nieodłączną częścią fotela, i odtąd pozostawiła ją w tem miejscu na stałe. Po pewnym czasie ja, Frania, Stefan i wogóle wszyscy domowi przywykliśmy uważać ją za fotelową poduszeczkę, której ruszać nie wolno. Tym sposobem przestała ona być książką i stała się materacem.
Ale oto przed rokiem, podczas wakacyj, pani, mając nieco więcej czasu, przeglądała pewnego razu dawne rachunki i odczytywała różne stare listy. Widocznie chcąc przypomnieć sobie jakieś daty z dawnych zapisków, wydobyła na chwilę ów materacyk i przejrzała w nim kilka kartek. Potem sięgnęła ręką po list staruszki, odczytała go także, położyła na księdze, zamyśliła się, przewróciła kilka kartek, po chwili zaś zamknęła księgę, złożyła ją na fotelu i rozsiadła się na niej wygodnie.
Ja, siedząc z boku na biurku, wszystko to doskonale widziałem.
Później, gdy pani zauważyła, że list gdzieś się zapodział, rzeczywiście przeszukała wszystkie księgi i papiery, wszystkie skrytki i wysuwki, wszystkie zakamarki w całym domu i to po wiele, wiele razy, lecz nawet nie przyszło jej do głowy zajrzeć do księgi na fotelu; przecież to nie była księga, tylko materac!... Zresztą siedziała zawsze na księdze, więc jej nie widziała.
Gdy więc skoczyłem sprężyście na poręcz fotela i przewróciłem go, księga wypadła z siedzenia i otworzyła się właśnie w tem miejscu, gdzie
Strona:Kazimierz Rosinkiewicz - Inspektor Mruczek.djvu/65
Ta strona została uwierzytelniona.