Krawiec Baczakiewicz poznał los. Naprzód owdowiał, pozostając z jedną dziewczynką dziesięcioletnią i dwoma chłopcami lat ośmiu i siedmiu. Potem zapadł na oczy i zaczął niedowidzieć. Skutkiem tego począł szyć wolno i źle. Roboty ubywało, czeladnik go opuścił, pozostał z trojgiem dzieci sam.
Nigdy go zanadto nie szanowano, nigdy bowiem nie przestał być biedny. Jeden miał tylko okres świetności w życiu, kiedy panu radcy miejskiemu Dzielnikowi poprawił spodnie w samym Lwowie zrobione. Wówczas naprzód radca Dzielnik, potem radca Cielątnicki zamówili sobie u niego spodnie. Spodnie wypadły nienajgorzej i przyszedł sam burmistrz Poklepacz. Wszedł osobiście do kuchni, która służyła za mieszkanie krawcowi Baczakiewiczowi, to jest wścibił głowę przez drzwi i zawołał: panie Baczakiewicz, przyjdźno pan do mnie jutro rano...
Sam burmistrz, który miał na jednym rogu rynku sklep z wędlinami, na drugim rogu rynku
Strona:Kazimierz Tetmajer - W czas wojny.djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.