Pieśni leśnego fauna
I truchlał, drżące widząc kręgi wodne.
By nie ujrzały źrenice niegodne
Olimpijskiej łowczyni,
Jak chiton zzuwszy, schodzi w pole chłodne
Zmyć, kurzem łowów krwawych oprószona,
Dziewicze piersi i śnieżne ramiona.
Żyły zioła i kwiaty,
I żyły niegdyś bory. O ludzkości
Istnieniu wiedział mięki wiatr i chmury,
I zapalona wysoko nad światy
Lampa Tytana.
Tak „wieść prastara niosła“ wielkiemu poecie Włoch (Leopardiemu), budząc mu „dawnych odgłosy wierzeń“. Ale dla Boecklina to wczoraj jest dziś, ta „wieść“ jest świeżą, bieżącą historyą: on niemal, zda się, wierzy, że „brzegi rzek słane puchem są czystych nimf dziedziną“, że pasterz „słyszy głos dalekiej pieśni leśnego Fauna“, że „przepaście górskie pełne są jęków człowieczych i skarg“.
Twórczość Boecklina obejmuje w swoich przeszło trzystu obrazach najróżniejsze światy malarstwa i pod względem rozmaitości, różnorodności tematów, nie wiem, czy jest drugi malarz, któryby z Boecklinem współzawodnictwo wytrzymał. Jak Szekspir stworzył cały świat, tak, iż jak on brał wzór ze świata przez Boga stworzonego, tak bóstwo jakieś mogłoby świat stworzyć podług Szekspira: tak i Boecklin.