Strona:Kazimierz Tetmajer - W czas wojny.djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.

sztuk pięknych, akademie muzyczne i uniwersytety znajdują się po znaczniejszych miastach Europy.
We Włoszech rozkwita geniusz Boecklina. Błękitne morze mu gra, bijąc falami w brzeg o tę ziemię, na którą przelało się całą falą morze artystycznego geniuszu Grecyi, po której, zda się, nocami stąpa jeszcze w tajni omrocznej srebrnostrzały Foibos Apollo, pan muz dziewięciu, niosąc echa rzeźbiarskiego dłuta i rytmu liryki greckiej; o ziemię, której wiecznie świeża, wiecznie młoda, wiecznie żyjąca, jak słońce do dnia świeże i młode: świeci sztuka odrodzenia. Pogańska, grecka dusza Boecklina, tego jedynego człowieka XIX wieku, który pogańską, starożytną pogodę, pojęcia życia posiada i ujawnia, otwarła skrzydła. Zda się, jak orzeł urodzony i wychowany w klatce w nizinach, gdy się wyrwał i w góry wyleciał: tu poczuł, że jego ojczyzna.
Boecklin się uczy. Staje się fantastycznym, jak pasterz attycki, — kolorystą, jak Tycyan.
Wyobraźnia Boecklina nie żywi się samą, odrodzoną w sobie przedziwnie i cudownie, tradycyą poprzedzających kultur, jak wyobraźnia Goethego; wyrzuca on z siebie rzeczy zupełnie nowe, jeżeli zaś z jednej strony widziane we Włoszech obrazy i rzeźby pozwoliły mu stworzyć swój odrębny świat mitologiczny, to z drugiej — zrobiły z niego tego kolorystę, o którym Witkiewicz powiada, iż jest tak nadzwyczajnym, że z trudno-