Strona:Kazimierz Tetmajer - W czas wojny.djvu/176

Ta strona została uwierzytelniona.

brzymiej, która zawala sobą świat cały, a jednak nieruchomo w więzach swoich leży. Odwieczna tragedya myśli ludzkiej, jej woli, jej pragnień, jej samowiedzy, jej zdolności czynu wobec władzy fatalnej. Odwieczne cierpienie, odwieczny ból, odwieczna skała Kaukazu — i odwieczne zdumienie przed tym ogromem ducha, przed tą jego potęgą, przed tą jego dumą nieugiętą, przed tym bogiem ziemskim, który się duchem ludzkim nazywa. Odwieczna tragiczna, najtragiczniejsza walka między człowiekiem i władzą fatalną, między tem, co jest bezsilne i tem, co wszechmocne, co stworzyło świat, stworzyło człowieka, wraz stworzyło śmierć, ból i niewiadomość. Odwieczny majestat bólu — odwieczne: cierpię, więc jestem duchem.
Drobne, małe, nikłe cząstki psychicznej istoty ludzkiej strwożone i stroskane tulą się do tej skały, którą zawalił sobą nieskończony, bezwieczny, rozumny, czujący i myślący duch ludzki. Patrzą nań w podziwie i grozie. Pojąć go nie mogą — jest dla nich za wielki. Tylko łkanie ich słychać, łkanie tych Nereid, drobnych, małych i nikłych, zawodzących nad losem Tytana.
A oto, z koźlą nogą założoną na nogę, pstrzykając dla taktu w palce, odłożywszy na bok nuty i flet, wygodnie oparty o kępę trawy i kwiatów, brodaty Faun gwiżdże i uczy gwizdać kołyszącego się nad nim na badylu szpaka, czy kosa; albo gdzieindziej dzieci tańczą nad potokiem w wio-