Nieopodal tego obrazu wisi drugi, który opisuje Witkiewicz. Pozwolę sobie przytoczyć część tego opisu: „Nad bagnami zarosłemi oczeretem, wśród którego płynie strumień, stoją wierzby — przelatuje ciemną, porozrywaną błyskawicami chmurą burza, kołysząc gałęzie drzew i chyląc badyle trzciny. Na ziemi leży trup, którego zabójca obrabowuje — wszystko prawdziwe. Ale za strumykiem, na którym leży kładka, stoją trzy straszne, wstrętne wiedźmy — wyrzuty sumienia, czy wogóle emblematy potworności i okropności zbrodni. Jedna z nich na cieńkich, jak patyki, łydkach, z ogromną napuchłą twarzą, owiniętą wieńcem zielonych żmij, patrzy jakąś straszną, rozwartą, krwawą źrenicą; drugie miotane gniewem, szamocą się, śmigając w ręku wężowymi biczami“. Tyle Witkiewicz.
Obraz w tragizmie nie ustępuje Makbetowi; ustęp w Balladynie po zabójstwie Aliny:
„Wiatr za mną goni i o siostrę pyta;
Krzyczy: Zabita! zabita! zabita!“
jakkolwiek potężny, prawie blady jest wobec tego obrazu. Potrzeba jakiejś miary Ajschylowej, aby tak zbrodnię pojąć i przedstawić.
Jeżeli teraz przypatrzymy się takiej np. rzymskiej winiarni, takiemu obrazowi „Vinum bonum“, gdzie wśród róż i bluszczów, w pełnem słońcu i w jasnym błękicie, zataczają się, śpiewając