może na zmarłym nieodżałowanej pamięci Pruszkowskim.
I nietylko w malarstwie odcisnął wielki Szwajcar swoją lwią łapę; zarówno w rzeźbie (widziałem np. w Berlinie wodnika nad utopioną kobietą, żywcem w gips skopiowanego z Boecklina), jak i w poezyi (Waldschrat i Nickelmann w „Dzwonie zatopionym“ Hauptmanna) jest już, a wywrze niewątpliwe wrażenie na muzykę. Czy „Wyspy umarłych“, „Vita somnium breve“, „Willi nad morzem“, „Odysseusza u Kalipso“, „Pana w sitowiu“, idylli morskich nie mógłby doskonale illustrować muzyką jakiś Chopin, Schumann, albo Grieg, który tak cudownie zillustrował w swojej suicie fantastycznego ibsenowskiego Peer‑Gynta?
Boecklin jest do dziś najpotężniejszym malarzem nowej sztuki. Jakiekolwiek, gdziekolwiek przybiera ona kierunki, chyli przed nim głowę, albowiem Boecklin nie należy do szkoły, lecz do sztuki, nie do chwili, lecz do historyi. Pozostanie na zawsze, jako fenomen, jako bezprzykładna fantazya i bezprzykładna samodzielność, pozostanie zawsze wielkim malarzem dla tych, dla których, sztuka jest wielką.
Takim jest Boecklin, takim jest ten człowiek, którego urodziła olbrzymia Matka‑Natura, co morza przerzuca i góry kołysze, i najpiękniejsza jej Córa: Grecya, grecka legenda, grecka baśń,
Strona:Kazimierz Tetmajer - W czas wojny.djvu/190
Ta strona została uwierzytelniona.