Ale choćby do stu lat brali, dość na pana spojrzeć, „Allgemeine Körperschwäche“.
— Ja na ochotnika, panie dyrektorze.
— Pan?
I pan dyrektor ze zdumienia wpadł w szalony śmiech.
— Panie radco Laksikiewicz! — zawołał. — Chodź no pan tu!
— Co jest? Co takiego? — zapytał z drugiego pokoju pan radca Laksikiewicz.
— Pudże pan! Widzisz pan: pan Kopciuszyński chce do wojska, na ochotnika!
— Do polskiego, proszę pana dyrektora — wtrącił pan Kopciuszyński.
— Do polskiego?!
Obaj z panem radcą Laksikiewiczem śmiali się rzeźko.
— I to jest pana postanowienie nieodwołalne?
— Nieodwołalne, proszę, pana dyrektora.
— Ha no to trudno. Dziury w niebie nie będzie.
— Ani w biurze — wtrącił pan radca Laksikiewicz.
— Zwolnienie? Czy urlop?
O cudowne słowo: zwolnienie!... Lecz po wojnie będzie pokój — i to prawda...
— To jest o urlop, proszę pana dyrektora — rzekł pan Kopciuszyński.
— Na długo?
Strona:Kazimierz Tetmajer - W czas wojny.djvu/37
Ta strona została uwierzytelniona.