zwolnił uścisk i jakkolwiek zupełnie dziewczyny nie puścił z rąk, cofnął się od niej za plecami.
— Cóż ci jest?
— To już od trzech lat...
— Od trzech lat? A ileż ty ich masz?
— Szesnaście.
— Szesnaście? — wykrzyknął młody Neftze zdumiony. — Szesnaście?! Toś wtedy miała trzynaście lat?!
— A tak, dopiero trzynaście.
— No i co się stało? Jużeś się zakochała?
— Właśnie że to! Akurat! Zakochałam się! Za dwa złote musiałam się dać.
— Za dwa złote? I jakto musiałaś?
— A bo mi ojciec kazał. Nie było co jeść, wszystko się wysprzedało, matka wszystko zastawiła, co było, powiedział mi ojciec: Jóźka, idź na miasto, kto cię zechce, niech cię weźmie; abyś co pieniędzy przyniosła, bo wyzdychamy.
— Czem jest twój ojciec?
— On już niczem nie jest.
— Bo co?
— Bo umarł. On był w pańskiego ojca fabryce robotnikiem; pracował w przędzalni.
Młodego Neftzego dreszcz przeszedł.
— Tak? — bąknął. — U mojego ojca był robotnikiem, pracował w przędzalni? A dla czego nie udał się o zapomogę?
Strona:Kazimierz Tetmajer - W czas wojny.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.