— A do mego ojca nie udawał się?
— Nie wiem po co? Chyba, żeby mu kazał bluzę ściągnąć.
Krew oblała młodego Neftzego; zmieszał się i stropił.
— Słuchaj no — ozwał się po chwili. — Ty pewnie potrzebujesz pieniędzy...
— Jużci pewnie — przerwała mu dziewczyna — potrzebować to potrzebuję. Przecie nas jest sześcioro w domu, a matka ledwo co przy fabryce zarobi, mojego i siostry zarobku byłoby też o dużo za mało. Ale teraz to sobie już prędzej dopomożemy.
Uśmiechnęła się cynicznie.
— Każdy nas zna — dodała.
— Jakto?
— A to się pan spytaj gdziebądź o Pasternakówny, Józię i Kasię.
— Siostra twoja także?
— A także. Ja ją sama wyprowadziłam.
— Młodsza?
— Dopiero ma czternaście lat i trzy miesiące.
— I dawno już?
— Ale, pewnie drugi rok, albo i trzeci.
Młody Neftze zatrząsł się pomimo woli.
— No, a jakże, kiedyś chora?...
— A to co? To dlatego mam z głodu skapać?
Strona:Kazimierz Tetmajer - W czas wojny.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.