— Dobrze pan powiedział: komu się uda. Ale nam to się i to często udaje z kieszeni co wyciągnąć, kiedy facet się zacietrzewi, że o Bożym świecie nie wie.
— Jak ci na imię?
— Józia.
Młody Neftze ujął dziewczynę łagodnie za rękę.
— Nie gniewaj się, moja Józiu; ty masz szesnaście lat, pijesz, sprzedajesz się i kradniesz — począł mówić.
Dziewczyna obraziła się.
— Cóż mnie pan złodziejką robi?! Wszystkie takie!
Chciała wstać z kłody, ale młody Neftze przytrzymał ją łagodnym, ale silnym uściskiem.
— Nie gniewaj się, Józiu. Ty masz lat szesnaście, twoja siostra czternaście. I wszystko to — dlaczego to wszystko.
— Albo ja wiem?
— No — dlaczego?
Dziewczyna popatrzyła na niego.
— Niewiem — powtórzyła.
— Z nędzy.
— Prawda — rzekła dziewczyna. — Tak pan to prosto powiedział. Ale pan mi nie chciał ubliżyć...
Młody Neftze spojrzał na nią, łzy mu się
Strona:Kazimierz Tetmajer - W czas wojny.djvu/66
Ta strona została uwierzytelniona.