— Co to jest?! — powtorzył Filip. — To jest nędza!
I pchnął dziewczynę ku ojcu.
Starego Neftzego oblała krew. Porwał się z fotela.
— Co to znaczy?! Błaźnie! Kto jest ta żebraczka? — zawołał w gniewie.
Filip Neftze zaśmiał się dziko.
— Więcej, ojcze, więcej! Dodaj: kto jest ta pijaczka? kto jest ta złodziejka, kto jest ta prostytutka? kto jest?! — krzyczał, a śmiech jego przeszedł w jakiś ryk prawie zwierzęcy. — To jest twoja robotnica, ojcze, to dziewczyna z twojej fabryki, to krzywda ludzka, a patronem tej krzywdy jesteś ty, ojcze, Wilhelmie Neftze, królu bawełniany, milionerze, ty!
Urwał.
Twarz starego Neftzego stała się ceglanej barwy. Stał wyprostowany naprzeciw syna i wylękłej i oszołomionej do nieprzytomności dziewczyny, nie mogąc przemówić. Wreszcie opanował się, a biorąc zachowanie się syna za napad jakiejś gorączki, zaczął łagodnie:
— Fitzi, zdaje mi się...
Ale syn przerwał mu:
— Fitzi! „Der reiche Fitzi aus Grabenberg“! Bawełniany książę! Fitzi, który jadł i pił w Berlinie pot i krew dziesięciu tysięcy takich, jak ta, nędzarzy! O hańbo!
Strona:Kazimierz Tetmajer - W czas wojny.djvu/72
Ta strona została uwierzytelniona.