Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/103

Ta strona została przepisana.

Już mrok ciemny, gwiazdy blado oświecały szklanną górę; a żak młody, jak przykuty na skrwawionych ręku wisi. Wyżej drzeć się już nie może, bo wyczerpał wszystkie siły: sam nie wiedząc, co począć, wyciągniony czeka śmierci. Nagle sen mu skleił oczy, zapomina kędy leży, strudzony smacznie usypia; lecz choć we śnie ostre szpony tak głęboko w szkło zapoił, że przespał się do północy, nie zleciawszy z onej góry.
Złotej jabłonki pilnował sokół, co zrzucił z koniem rycerza: zawsze w nocy, jak czujny strażnik oblatał górę w około. Zaledwie miesiąc wyszedł z za chmury, uniósł się z jabłoni i krążąc w powietrzu, zobaczył żaka.
Łakomy ścierwu, pewny, że trup świeży, spuszcza się nagle i siada. Lecz żak już nie spał, dojrzał sokoła i postanowił z jego pomocą uratować się z tej góry.

Sokół zapuścił szpony ostre w ciało: wytrzymał ból mężnie i uchwycił za nogi ptaka; ten przestraszony uniósł go wysoko nad zamek i począł krążyć w około wysokiej wieży. — Żak krzepko się trzymał: patrzał na lśniący zamek, co przy bladych promieniach miesiąca świecił jak mgła lampa: patrzał na okna wysokie, migające różnobarwną ozdobą, a na ganku siedziała śliczna królewna, zatopiona w myślach, dumając nad swoją dolą. Widząc, że blizko leci jabłoni, dobył z za pasa kozika[1] i obydwie odciął nogi

  1. Kozik, rodzaj małego noża składanego, zwany inaczej Cygankiem, który lud nasz zawsze przy pasie na rzemyku nosi.