Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/106

Ta strona została przepisana.

I jaskółka szybko leci, wkrótce wraca i powiada:
— »Krew z sokoła ożywiła martwych zwłoki: wszyscy, co polegli pod tą górą, wdzierając się na nią zuchwale, wstali ze snu, dosiadają rzeźwe konie; a lud cały, dziwem zdjęty, patrzy na cud niesłychany.«





Trzej bracia.

Czarownica, w postaci wielkiego sokoła, ustawicznie wybijała w kościele okna. W tejże wsi samej, gdzie stał kościół, było trzech braci, którzy się uwzięli, by zabić szkodnego sokoła. Ale napróżno dwaj starsi ze strzelbami czatowali; ile razy ptak nadlatywał, sen kleił im powieki i budzili się dopiero brzękiem szyb potłuczonych, z domu bożego.
Poszedł najmłodszy na czaty; lecz, żeby nie zasnął, pod brodę położył sobie ciernie, by jak głowę pcchyli, snem zmorzony, z ukłuciem się ocknął.

Już miesiąc zaszedł, rozwidnił wieczór: słyszy szum wielki. Czarownica go dojrzała i spuściła nań drzymotę.[1] Skleiły się powieki, ale zaledwie głowa spadła mu na ramię, aż do krwi cierniem ukłuty, rozbudził się zaraz Widzi, że

  1. Drzymota, nie jestto sen zwyczajny, lubo go zawsze poprzedza. »Kiedy kogo drzymka napadnie«, jak lud mówi, może wszystko słyszeć i często widzieć: przeciwnie we śnie nic nie usłyszy ani widzi.