Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/113

Ta strona została przepisana.

Smok wypadnie nagle z jamy, a Wyrwi-dąb przestraszony, zapomniawszy o kłodzie, co ją trzymał w obu rękach, szczęściem, że widział dany trzewik, bo uskoczył na dwie mile. Smok, nie mogąc go dogonić, obrócił na Wali-górę: ten w przestrachu skałę podniósł i z zamachem silnie rzucił, a głaz świszcząc padł na ziemię i przycisnął ogon smoka. Wali-góra choć tak mocny, w tył uskoczył na dwie mile i zobaczył brata swego.
— »Idźmy teraz, bracie razem; smok się z miejsca nie poruszy, ty go uderz kłodą dębu, a ja go przywalę górą«.
Idą naprzód więcej śmiało: jeden w ręku niesie górę, a drugi dębem wywija. Zawył smok jak stado wilków, widząc obu przeciwników: chciał się rzucić, lecz daremnie, ogon ciężki głaz przyciska. Wyrwi-dąb uderza silnie i rozgniata łeb na miazgę, a brat jego rzuca górą i zakrywa całe ścierwo.
Król już czekał: przyjął obu i dał im po jednej córze; a kiedy nie długo umarł, królestwem się podzielili i szczęśliwie sobie żyli.





Brat i siostra.

Było rodzeństwo brat i siostra, oboje sieroty, bez ojca i matki; a chociaż mieli znaczne królestwo, nie byli wszakżesz szczęśliwi.
Siostra była tak piękna, że rodzony brat się