Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/175

Ta strona została przepisana.

mogą. Słowa te zdawały się czynić wrażenie na onej niewieście; która jak cała płeć biała, lubiła szalenie wszystkie zagraniczne osobliwości, i jak uważać było można, nie długo dała się prosić o przyjęcie tak przepysznych owoców. Jenijusz wszelako nic więcej od niej za to nie zyskał, tylko pozwolenie, że może przyjść znowu z nowym zapasem świeżych owoców. Królewiczowi przyszło na myśl, czyby nie można korzystać z głupstwa zakochanego jenijusza i z próżności żony kupca. Przebrał się więc nazajutrz za ogrodnika, i udał się do kupcowej, wzięte owoce niosąc jej na sprzedaż. Kupiono je chętnie, i gdy głupi jenijusz, nie postrzegłszy, iż mu owoce skradziono, znowu ze świeżemi następującej przybył nocy, nie był najuprzejmiej przyjęty. Rozgniewana niewiasta nazwała go kłamcą i oszustem, ponieważ udawał, że z raju przyniósł owoce, we wszystkich prawie ogrodach rosnące. Biedny jenijusz nie wiedząc, co na ten zarzut powiedzieć, napróżno zaklinał się, że bynajmniej jej nie oszukał, i że drzewa, na których te przecudne owoce rosną, mają konary ze złota, a liście ze szmaragdu. Uprzedzona kupcowa niczem jednak przekonać się nie dała i rzekła, że nie wierzy jego przysiędze, chyba że da jej lepsze dowody swoich zapewień. Jenijusz nieuposażony ani szczególniejszemi darami wymowy, ani nader w sposoby przemyślny, nie wiedział, jak sobie poradzić, i coby zrobić, by się usprawiedliwić w oczach swojej kochanki. Po długiej rozwadze podjął się wreszcie wziąść z sobą człowieka jakiego do ogrodów rajskich, by